5 rzeczy, które powiedziałabym młodszej sobie

2010 r.

Mam 25 lat. Nie wiem, czy to dużo czy mało. Jednak wydaje się, że jest to taki mały kamień milowy. Ćwierćwiecze. Brzmi poważnie. W tym wieku powinno się już coś osiągnąć. Ale nie o tym chciałam... Zastanawiałam się ostatnio, co wpłynęło na mnie przez te wszystkie lata. Co bym zmieniła, gdybym mogła. Co powiedziałabym sobie samej, gdybym przypadkiem wpadła na siebie w warzywniaku jakieś dziesięć lat temu. Bo wiecie, ogółem mówiąc, jestem raczej typem człowieka je ne regrette rien*. Moje życie jest całkiem w porządku. Lubię je i pomimo kilku totalnie głupich decyzji, wyszłam z bagna bez szwanku. Jako zodiakalny lew szczęśliwie spadłam na cztery łapy. Jak na prawdziwego kota przystało.
Jednak jest kilka takich spraw, na które ja, z moją obecną mądrością, stanowczo bym się upierała "nie, nie rób tego... nie... głupia babo, nie wcale nie oznacza tak...". 
Mierzi mnie fakt, że jakaś mroczna siła naszła mi na mózg i jakby niespełna władz umysłowych... nie zadbałam o przyjaźnie, które mogły być na zawsze. Punkt pierwszy, nie zamykaj się na ludzi, bo... coś tam. Bo poznałaś faceta. Bo poszłaś do innej szkoły. Bo w maju spadł śnieg. Bo rzucił cię facet. A majowy śnieg stopniał w czerwcu. To oczywiście nie jest takie proste. Hej słuchaj, uważaj, zamykasz się. Ograniczasz się do czegoś tam. Nie rób tego. No cholera, kto tego słucha? Ja dziewięć  lat temu nie słuchałam, choć słyszałam to wielokrotnie. I, na moje nieszczęście, nic sobie z tego nie robiłam. Wpadłam jak śliwka w kompot.  I - niestety - z wieloma osobami urwał mi się kontakt. Z innymi tak naprawdę nie miałam okazji zawiązać jakiejś bliższej znajomości. Do tej pory tego żałuję. 
Inną głupią rzeczą było olanie nauki do matury, kiedy był na to czas. Szczyt głupoty. To nawet głupsze niż kupienie portfela za ostatnie pieniądze. Jakbym spotkała siebie z tamtego okresu, dałabym sobie w łeb. Ze dwadzieścia razy. I powiedziałabym sobie zadbaj o naukę na tym etapie życia, bo będziesz tego żałować. Poważnie, to chyba najdurniejsza rzecz jaką w życiu zrobiłam. Albo jedna z wielu. W każdym razie plasuje się nieprzyzwoicie wysoko w rankingu. Ten długotrwały proces nie-uczenia się przyniósł nieprzyjemne konsekwencje natychmiastowe (o jej, nie dostałaś się na dzienne? ciekawe czyja to wina?!), ale odbija się na mnie również do dnia dzisiejszego. Także, kochani tegoroczni maturzyści, jeśli tu jesteście - uciekajcie stąd i nosy w książki. Zacznijcie uczyć nawet dziś. Nie żartuję. ;) Na szczęście na studiach trochę wróciły mi władze umysłowe i całe szczęście. Uff. Mądra dina.
Innym przebłyskiem geniuszu wykazałam się, kiedy poszłam uszyć suknię ślubną do krawcowej, która sukienek na co dzień (chyba?) nie szyje. Błąd do kwadratu. Okej, jeszcze większym błędem byłoby ubranie bezy albo kiecki z kołem. Dlaczego tak uważam? Bo przymierzyłam jedną. Wyglądałam jak tort pt Siedem nieszczęść. Jednak sukienka, w której nie mogłam podnieść rąk do góry a bawiłam się w niej odrobinę... sztywno, również nie była najlepszą opcją... na początku. Na szczęście później poniósł mnie melanż i zapomniałam, że mam na sobie kieckę z najbardziej niewygodnym rękawem we wszechświecie. Okej, dina, ale jaka puenta? A taka: zastanów się dwa razy zanim odpalisz się z jakimś durnym pomysłem. Albo nawet trzy, tak dla bezpieczeństwa.
Inna genialna acz banalna rada od diny dla samej siebie? Chłoń wiedzę jak gąbka. Pytaj. Czytaj. Wyjdź z tego pokoju.  Przestań gapić się w ten telefon (właśnie uświadomiłam sobie, jak bardzo jest to aktualne...). Zaglądaj przez ramię, kiedy matka piecze kurczaka, bo jak się wyprowadzisz, nie będziesz umieć w obiad. Nie wiesz, jak wymówić to trudne słówko na francuskim? Masz w klasie nauczyciela, który to wie. Ucz się języków. Naucz się matmy na więcej niż trzy. Daj z siebie wszystko. Dałaś? Na pewno? Nie rozumiesz czegoś? To nie wstyd. Wstydzić powinnaś się tego, że nie pytasz, kiedy masz okazję.
Ostatnim tematem, który poruszyłabym między kapustą a pomidorami w osiedlowym warzywniaku w rozmowie sama ze sobą było by prawo jazdy... a raczej jego brak. Po tym całym wywodzie na temat braku ogarnięcia życiowego poradziłabym młodszej dinie: weź się w garść po tym jak oblejesz egzamin na prawko i zamiast przez 7 lat mazać się jak dziecko, pójdź za ciosem i podejdź jeszcze raz. Albo dziesięć. Jestem pewna, że w końcu by mi się udało.  

Ktoś mógłby zapytać, dlaczego te rady są takie... szorstkie? Myślę, że do mnie młodszej o 10 lat właśnie takie rady by dotarły. Trochę żałuję, że nie wpadłam na siebie w warzywniaku.

A Ty? Jakie złote rady usłyszałoby Twoje młodsze wcielenie? 

Jestem tego szalenie ciekawa.


Do napisania,







* niczego nie żałuję - jak śpiewała Edith Piaf

Komentarze

  1. To dla mnie temat na głębszą rozkminę, a nie na parę minut :D Ale na pewno powinnam sobie powiedzieć mniej więcej to, co ty sobie - żeby spotykać się z ludźmi, żeby zdecydować się na zdawanie matematyki na maturze (w moim roczniku nie była obowiązkowa, nad czym trochę ubolewałam, bo ograniczyło to moją uczelnianą karierę...) i... nie wiem. Może jak coś kiedyś wymyślę, to stworzę u siebie takiego posta, ale na razie nic nie obiecuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to trochę taki rachunek sumienia jest, na to trzeba poświęcić tyle czasu ile trzeba. :)

      Usuń
  2. "...szortkie?" Szorstkie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bym powiedziała sobie 2 lata temu "nie idź na mgr z tej romanki" ;P Niczego bardziej nie żałuję xD Po pierwszym semestrze wzięłam dziekankę, teraz zaliczyłam drugi prócz... seminarium. Nie mogę się wziąć za pisanie pracy (nigdy tak nie miałam aż tak bardzo) i zamiast pisać zastanawiam się, czy nie zrezygnować. Pzdr, fajnie Cię czytać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o matko, nie przypominaj mi o pisaniu pracy! wcale Ci się nie dziwie, że ciężko idzie. mi szło jak krew z nosa... koszmar minionego roku :D ale nie rezygnuj! satysfakcja jak już się w końcu obronisz jest NIEBOTYCZNA :D

      ja również pozdrawiam :D

      Usuń
  4. Kurcze ciężki temat. Ja to bym chyba sobie młodszej musiała książkę z radami podarować by być mądrzejszą o te 10 lat :)
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha, to pewnie byłby całkiem niezły pomysł taka książka. choć, nie wiem jak u Ciebie, ale ja jestem przekonana, że młodsza ja o te 10 lat nie chciałaby czytać poradnika "jak żyć, żeby żyć" :D

      Usuń
  5. Oj kochana, chyba moje studia bolą najbardziej.. nie wiem jak mogłam pozwolić aby ktoś "zadecydował" o moim kierunku studiów.. mogłam iść za głosem serca to może bym coś osiągnęła. Ale nic straconego może jeszcze się kiedyś zdecyduje. Dwa to mój egzamin zawodowy, ponoć ze mnie taka egoistka A wyszłam z sali egzaminów bo przeszkadzałam innym "przecież lepiej jak ja obleje niż pół sali, bo się nie mogą przeze mnie skupić".. do poprawki tez nie podeszłam bo co? Oddałam się pracy.. Trzy to moje prawo jazdy, tłumaczę się że się boję od wypadku jeździć.. Tylko czy to aby na pewno jest prawdziwy powód.. No właśnie.. myślę że znalazłabym tego znacznie wiecej, nie chce szukać..
    Niedługo rocznica tej "niewygodnej" sukni. Miłego dnia. Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widzę, że nasze rady się nawet pokrywają :D to chyba jest norma młodzieńczego wieku jakaś jest :D

      a z okazji rocznicy trzeba się spotkać, moja świadkowo <3

      Usuń
  6. Szkoda, że kiedy tak naprawdę kroją się nasze ścieżki kariery jesteśmy w tak głupim wieku, że wszystko nam w głowie tylko nie nauka :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Rady mądre, ale podobno młodość jest od popełniania błędów ;p
    Co do przyjaciół - wiesz myślę, że kto miał być dziś ten jest, a reszta i tak by się 'rozeszła'
    Moje rady dla siebie?
    Przestań być naiwna idiotko, nie daj się wykorzystać innym. Szanuj siebie zawsze.
    Oraz... ucz się ! O tak, z nauką podobnie miałam jak Ty.

    Trzymaj sie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. okej, zgadzam się, że młodość jest od popełniania błędów. ale nigdy nie pisałam się na to, że błędy sprzed dziesięciu lat będą miały wpływ na moją szczęśliwą teraźniejszość :( cholerne domino zdarzeń :(

      Usuń
    2. Wiesz, wiele osób się na to nie pisze. Niestety nie jesteśmy w stanie przewidzieć większości rzeczy i wydarzeń.
      Własne cztery kąty ułatwiają życie,mam nadzieję, że ja kiedyś też będe je miała. :)

      Usuń
    3. myślę, że gdybyśmy mogli przewidzieć, to nie byłoby takiej zabawy ;D

      trzymam kciuki za twoje przyszłe kąty, miejmy nadzieję ;)

      Usuń
  8. Szorstkie rady? Moje dla mojego młodszego wcielenia to byłoby pomieszanie rzucania mięsa z papierem ściernym P16! Im niższy numer, tym grubsze ziarno. W sklepie budowlanym możesz kiedyś pójść i poszukać papieru z najniższym numerem to zrozumiesz o czym mówię :P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tutaj ujęłam to w "ludzki" sposób, ale myślę, że jakby przyszło co do czego, ja również musiałabym być mega dosadna :P

      Usuń
    2. Po co aż tak grzecznie pisać? Mocna mocniej i równocześnie kulturalnie ;).

      Usuń
  9. Żeby jeszcze można było się tak cofnąć w czasie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. opatentuj wehikuł czasu ;)
      choć z drugiej strony, nie wiem czy chciałabym się cofnąć w czasie żeby zmienić przeszłość. chyba bałabym się, że nie trafię do teraźniejszości do jakiej należę.

      Usuń
  10. Chyba najważniejszą radą byłoby, żebym przyłożyła się do studiów, bo jeśli tylko włożę w to trochę wysiłku, to sobie z tym poradzę. Prawko też by się przydało wcześniej, ale robię je teraz. No i kurczę, wyjdź do ludzi, dziewczyno, oni naprawdę nie gryzą, a ty nie jesteś od nich ani gorsza, ani lepsza.

    Czasu jednak nie da się cofnąć, więc możemy najwyżej postarać się nie popełniać tych samych błędów. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i to jest idealne podsumowanie moich przemyśleń! z ust mi to wyjęłaś! :)

      Usuń
  11. ja mam 26 lat i pamietam ze jak wybijalo moje cwiercwiecze to przezywalam to jak mrowka okres
    chcialabym moc cofnac czas chociaz o kilka lat i zrobic niektore rzeczy inaczej, ale czasu sie nie cofnie wiec nie ma co gdybac
    trzeba sie cieszyc tym co jest tu i teraz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w ramach przeżywania ćwierćwiecza już drugi miesiąc doszłam do takich konkluzji jak wyżej, i teraz mogę wrócić do cieszenia się życiem :D

      Usuń
  12. Anonimowy22:18

    Wczoraj był piękny słoneczny dzień. Poszłam na spacer nad jezioro. Zachciało mi się loda, więc stanęłam w długachnej kolejce. Nigdy nie staję w długich kolejkach, zwykle śpieszę się i szkoda mi czasu.Często też kolejki mnie irytują. Tym razem było inaczej. Postanowiłam spokojnie czekać. Cóż się okazało ?. Tuż za mną ustawiła się bardzo wesoła ekipa. Posłuchałam fajnych opowieści. Obserwowałam również sprzedawczynię. Mimo tasiemcowej kolejki, Pani była cały czas uśmiechnięta i żartowała z klientami. Ta sytuacja uświadomiła mi, że za często się śpieszę i za bardzo się irytuję. Zwolnij, wyluzuj, po prostu ciesz się tą chwilą - to bym sobie powiedziała wiele lat temu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra rada, do której powinien stosować się każdy z nas :)
      Pozdrawiam Cię serdecznie :)

      Usuń

Prześlij komentarz