![]() |
dina & bro |
Sierpień bieżącego roku, wyprawa nad morze. Idziemy sobie aż tu nagle słyszę słodki szept: kup mnie, kup mnie... Rozglądam się niepewnie. Patrzę, okularki. Ale jakie! Cholera, nie mogłam się opanować. Przecież one są bezbłędne. Wracam do domu, cholernie z siebie zadowolona. Wygrałam szczęście na loterii. Te oksy czekały specjalnie na mnie. Kipię radością i wręcz nie mogę doczekać się, kiedy pochwalę się moim genialnym zakupem mojemu Mężowi. Dumna z siebie (naprawdę nieziemsko szczęśliwa) wkroczyłam do domu i od progu wołam: Pacz, Mężu, co sobie kupiłam?! Patrzę na niego, on na mnie i z beki nie może.
"Masz to zamiar nosić?"
Mówi takim tonem, że cała magia pryska. Czterema słowami mnie znokautował. Zabrał mi radość. Okularkowe love prysło jak bańka mydlana.
Ale tak sobie myślę, że w sumie ten kpiarski ton był zupełnie zbędny. Jakbym jemu kazała je nosić! Kupiłam je dla siebie, bo mi się spodobały i... TAK, mam zamiar je nosić. Ciągle próbuję nauczyć się, że zdanie innych powinno znajdować się w hierarchii niżej niż moje. Nawet, jeśli jest to zdanie męża (sorry, honey :D). Miałabym nie nosić czegoś, bo komuś się to nie podoba? Mimo że jest świetne i mnie samej podoba się wręcz obłędnie? Z jakiego powodu? Żeby się komuś przypodobać, podlizać, żeby przypadkiem nie stać się obiektem kpin? Nie wiem, czy jest to wystarczający powód.
To taka niezbyt przyjemna cecha, to takie branie sobie za bardzo do serca tego, co ludzie powiedzą. Nierzadko przeżywamy swoje życie pod dyktando innych ludzi, zgodnie z ich wizją i wymaganiami. Tylko dlaczego? Jaki jest sens w tym, żeby pomniejszać swoje własne zdanie i nie czerpać ze swojego życia na maksa. Pewnie, słuchanie rad i konstruktywnej krytyki, ustosunkowanie się do nich - jak najbardziej. To jest jedna rzecz. Ale takie stuprocentowe poddawanie się czyjejś opinii jest na dłuższą metę krzywdzące dla nas samych. Zatracamy swoje ja, stajemy się tylko realizacją wymagań innych ludzi. A przecież nie taki jest sens, prawda?
Nie podobają Ci się moje okulary? Okej, szanuję Twoje zdanie. To przecież kwestia gustu. Mi się podobają jak cholera. I mam je zamiar nosić z podniesioną głową.
To taka niezbyt przyjemna cecha, to takie branie sobie za bardzo do serca tego, co ludzie powiedzą. Nierzadko przeżywamy swoje życie pod dyktando innych ludzi, zgodnie z ich wizją i wymaganiami. Tylko dlaczego? Jaki jest sens w tym, żeby pomniejszać swoje własne zdanie i nie czerpać ze swojego życia na maksa. Pewnie, słuchanie rad i konstruktywnej krytyki, ustosunkowanie się do nich - jak najbardziej. To jest jedna rzecz. Ale takie stuprocentowe poddawanie się czyjejś opinii jest na dłuższą metę krzywdzące dla nas samych. Zatracamy swoje ja, stajemy się tylko realizacją wymagań innych ludzi. A przecież nie taki jest sens, prawda?
Nie podobają Ci się moje okulary? Okej, szanuję Twoje zdanie. To przecież kwestia gustu. Mi się podobają jak cholera. I mam je zamiar nosić z podniesioną głową.
Ściskam serdecznie,
Haha ;D Mój mąż też mi często taki nokaut dowala ;P Trzeba mieć dystans do siebie i się nie przejmować! A okularki naprawdę mega :)
OdpowiedzUsuńCiągle się tego dystansu uczę. Czasem się zapominam i wtedy właśnie powstaje taki wpis, żeby sobie przypomnieć :D
UsuńPrzypomnisz sobie i od początku... ;P
UsuńPewnie tak, takie błędne koło :P
UsuńW sumie... ma to swój pewien urok ;)
Usuńmoże się w końcu nauczę :D
Usuńróżowe okulary są jak najbardziej ok :)
OdpowiedzUsuńświat przez nie wydaje się taki piękny! doskonale rozumiem, dlaczego w tym powiedzeniu patrzy się na świat właśnie przez różowe okulary!
UsuńCiągle mam ten problem, że biorę wszystko do siebie, ale człowiek uczy się przez całe życie, co nie? Ważne, żeby Tobie się podobały. Te okularki sa całkiem niezłe.
OdpowiedzUsuńNauczenie się właściwego przyjmowania krytyki jest chyba jedną z najtrudniejszych lekcji w naszym życiu ;)
UsuńAle fajne! Nie daj się. Miałam swego czasu niebieskie włosy i zostałam raz nawet nazwana "kurwiszonem" przez stateczną panią w sklepie, ale co tam :) Taka była potrzeba serca i, cytując Suflerów (choć to nie ich najwznioślejszy tekst :D): "Co komu do tego? Spadajcie na drzewo!" :P
OdpowiedzUsuńAmen!
Ta pani weszła na wyższy poziom szydery, co za tupet :O nie pozostaje nic innego, jak mieć takie miłe uwagi w szerokim poważaniu, pf :P
UsuńMój narzeczony nie przepada za moimi blond-różowo-fioletowymi włosami, ani za moim tatuażem, a jednak jakoś to musi znosić. Nie warto podporządkowywać się innym, to nasze życie, opinia męża czy rodziny jest ważna ale najważniejsze jest to co nam mówi serce ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
O to, to :) bardzo dobrze powiedziane :)
UsuńJesteś super, bo temat, jaki poruszasz w tym poście jest kwintesencją tego, co myślę o życiu tak naprawdę. Tak trzymać! Trzeba być szczęśliwym i nie przejmować się innymi!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Dzięki, niezwykle miłe słowa ;) zapraszam do zostania ze mną na dłużej i zobaczenia, o czym jeszcze przyjdzie mi napisać ;)
Usuń